Aktualności

2016.06.17

Zakończyliśmy letnią edycję SportGeneracji

W czerwcu w kolejnych sześciu miastach odbyły się eliminacje uczniów do PKO Biegu Charytatywnego Młodych. Na ostatnich zawodach pod szyldem SportGeneracji spotkamy się już po wakacjach.

Za nami kolejne eliminacje SportGeneracji, które odbyły się w Rzeszowie, Krakowie, Bielsku-Białej, Wrocławiu, Łodzi i Warszawie. Uczniowie szkół podstawowych rywalizowali o udział w finale: 17 września 2016 r. na PKO Biegu Charytatywnym Młodych. Akcja rozgrywana jest na stadionach lekkoatletycznych w 12 miastach Polski. Podsumowujemy czerwcowe rozgrywki, a na następnych eliminacjach spotykamy się 6, 7 i 8 września kolejno w Koszalinie, Poznaniu oraz Bydgoszczy.

Rzeszów

SportGeneracja, Rzeszów, bieganie

Przyszli siatkarze? Owszem. Może utalentowani żużlowcy? Prędzej, ale mali lekkoatleci w Rzeszowie? Trudno to sobie wyobrazić, a jednak! 7 czerwca na stadionie Resovii zameldowało się ich ponad 500 na pierwszej na Podkarpaciu imprezie SportGeneracji.

Z lekkoatletycznymi talentami nie przesadzamy. Na miejscu pojawili się Janusz Mazur – główny koordynator okręgowego PZLA i olimpijczyk Bogusław Duda. Obaj bacznym okiem obserwowali sztafety i sprinty właśnie po to, żeby wyłowić biegowe perełki i namówić tych najlepszych na profesjonalne treningi. Sądząc po minach, byli zadowoleni z pierwszej selekcji.

Mnóstwo utalentowanych dzieciaków, i sprintersko, i wytrzymałościowo. Chcą trenować, przynajmniej teraz kiedy o to pytamy. Zobaczymy, ilu z wybranych przyjdzie na trening, a potem ilu zostanie na dłużej. Niezależnie od tego mieliśmy dziś prawdziwe eldorado. Wybierać z takiej grupy dzieciaków to wyjątkowa sytuacja – podsumował Mazur.

O talencie sztafetowym młodocianych biegaczy ze zwycięskiej Szkoły Podstawowej nr 25 w samych superlatywach mówił Sebastian Chmara. – Nie przesadzę, gdy powiem, że z zapartym tchem obserwowałem rywalizację zwycięzców z drugą na mecie SP 16. Przez cały dystans prowadzili przecież późniejsi srebrni medaliści. W ostatniej chwili dopadli ich ci z 25. Co za finisz jednego z chłopców! Krzyczałem do mikrofonu, że to arcychart. Takie określenie przyszło mi do głowy, gdy mijał jako pierwszy linię mety.

Z kolei bohaterem biegu głównego czyli Waterr Runu był 5 letni malec o imieniu Dawid. Co prawda tu startować mogą tylko uczniowie klas czwartych, piątych i szóstych, ale nie mogliśmy odmówić palącemu się do biegu maluchowi. Trasę pokonał z mamą, a pytany, na którym miejscu przybiegł zapewniał, że w środku całej grupy, a może nawet bliżej początku.

Kraków

SportGeneracja, kraków

Kraków widział niejedno. Rozbieganych dzieci w liczbie ponad tysiąca chyba jednak od dawna tutaj nie było. Właśnie pod Wawelem odnotowaliśmy frekwencyjny rekord letniej edycji SportGeneracji. 8 czerwca w bieganie bawiło się z nami dokładnie 1111 uczniów szkół podstawowych.

Tak liczne grono dzieciaków to dla nas najlepsza nagroda. Wiemy, że nasza praca ma sens. Dziś, gdy pakowaliśmy manatki i szykowaliśmy się do wyjazdu podszedł do mnie chłopiec. Nieco markotny. Za chwilę już się uśmiechał, bo zapytał, czy za rok znów przyjedziemy. Obiecałem, że może na nas liczyć. Czy mogłem usłyszeć większy komplement? – zastanawiał się Paweł Januszewski.

Organizatorzy cieszyli się nie tylko z takich pytań, ale i z powrotów. Spora grupa dzieci biegała z nami w ubiegłym roku. Byli tacy, którym wygrywanie weszło w krew. Klara Dybus ze Szkoły Podstawowej nr 91 była w najlepszej sztafecie zarówno teraz, jak i przed rokiem. – Bardzo chciałyśmy z dziewczynami znów wygrać. Ćwiczyłyśmy sztafety od miesiąca na WF-ie. Pan Krystian, nasz nauczyciel, cały czas mówił, że nie damy rady, że w tamtym roku to miałyśmy farta i że tym razem to nam inne dziewczyny dołożą. Złościłyśmy się na niego, ale dziś po biegu, jak nam gratulował, powiedział, że robił to specjalnie, żeby nam się chciało trenować. Już nie jesteśmy złe na niego – zakończyła.

Sztafety sztafetami, wiadomo emocji co nie miara, ale i sprinty cieszyły się wzięciem. Tu popisywał się Piotrek Trzaskowski z szkoły z podkrakowskiej Trzebini. Zaskakiwał też wiedzą o najlepszych sprinterach świata. – Ciągle najlepszy jest Usain Bolt, ale już nie wygrywa z taką przewagą jak kiedyś. Mój tata mówi, że na igrzyskach w Rio może już nie zwyciężyć. Jest taki młody Kanadyjczyk, nazywa się Andre de Grasse. Widziałem go w telewizji na mityngu Diamentowej Ligi. Biega strasznie szybko. Też bym chciał kiedyś tak jak on, no i myślę, że już niedługo wyprzedzi Bolta – stwierdził.

Bielsko-Biała

Poszliśmy za ciosem, a właściwie, używając terminologii biegowej, nie zwolniliśmy tempa. Znów, tak jak w Krakowie, bawiliśmy się bieganiem z grupą dzieci w liczbie ponad tysiąca. Mało tego, w Bielsku-Białej 9 czerwca zameldowało się aż 26 szkół podstawowych, najwięcej z dotychczasowych spotkań spod znaku SportGeneracji.

W konkurencjach sprinterskich równych sobie nie mieli młodzi ludzie trenujący na co dzień w miejscowym klubie o nazwie, nomen omen, „Sprint”. Na spytki wzięliśmy rozdającą karty wśród dziewczynek Julię Śliwę. Drobna, ale ze sprinterskim błyskiem. – Na zajęcia w klubie namówiła mnie moja nauczycielka WF-u. Zawsze lubiłam się ścigać, najpierw w klasie wygrywałam nawet z chłopakami, potem już w zawodach międzyszkolnych z innymi szybkimi dziewczynami. Uwielbiam uczucie, gdy rozpędzę się tak, że już szybciej nie mogę i mam wrażenie, że prawie nie dotykam ziemi. Super dziś było. Powygrywałam dużo owoców. Mój tato zawsze mówi, że mam jeść ich jak najwięcej zamiast batonów i chipsów, wtedy będę biegać jeszcze lepiej – stwierdziła.

Julii, ale i innym małym sprinterom, z uwagą przyglądał się Zbigniew Polakowski – wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Zagadnęliśmy go, czy wypatrzył brylanty do oszlifowania. – Oczywiście uzdolnionych dzieciaków było dziś bez liku, tyle że nie jest łatwo namówić je do treningów w klubie. Mamy sporą konkurencję na rynku. Jedni grają w piłkę, drudzy w siatkówkę, ktoś inny wybrał pływanie, ale nie jest też tak, że odchodzę z pustymi rękami. Kilkanaścioro maluchów zadeklarowało, że pojawią się na zajęciach w „Sprincie” – opowiadał zadowolony.

Uśmiech z twarzy nie znikał też Agnieszce Miękińskiej. Zameldowała się na imprezie z gospodarską wizytą, na co dzień zawiaduje 1 Oddziałem PKO Banku Polskiego w Bielsku-Białej. Na pierwszy rzut oka widać było, że z aktywnością fizyczną jej po drodze. Świetna sylwetka i strój sportowy. – Zastanawiałam się wczoraj wieczorem nad ubiorem. Oficjalnie czy na luzie. Postawiłam na luz i to był dobry ruch. Co prawda nie planowałam, że będę dziś biegać, ale organizatorzy namówili mnie na udział w biegu głównym i miałam mnóstwo frajdy, że wystartowałam z dzieciakami. Przyjęłam od nich taką dawkę pozytywnej energii, że starczy mi do urlopu – żartowała.

Wrocław

Wrocław miał w swojej historii aż 10 noblistów, SportGeneracja może pochwalić się wynikiem 50-krotnie lepszym. W liczbie dzieci, które pojawiły się 13 czerwca na stadionie miejscowego AWF-u.

Co ciekawe większość uczniów biegających na dystansach sprinterskich i w Waterrr Runie przyjechała z okolic Wrocławia, co w ciekawy sposób skomentował Sebastian Chmara. – Mieliśmy dziś biegowe mistrzostwa Polski dzieciaków z Dolnego Śląska. Na każdym kroku podkreślamy, że nasze imprezy nie są zarezerwowane dla szkół z miast gospodarzy. Chcemy, żeby bawiły się z nami dzieciaki z okolicznych miejscowości. Często jest zresztą tak, że maluchy z mniejszych miejscowości są bardziej spontaniczne i cieszą się ciut mocniej z rywalizacji, niż mali mieszkańcy większych miast. Tak było dzisiaj i bardzo mnie to cieszy – zakończył.

Nie mieliśmy większych kłopotów, żeby z roześmianego tłumu przyszłych biegaczy wyłowić mieszkańca podwrocławskiej miejscowości. Sebastian Lutek przyjechał ze swoją szkołą z Twardogóry. – Byłem załamany, gdy w pierwszym biegu nie mogłem się ścigać i musiałem biec za panami, którzy prowadzili te imprezę. Na szczęście potem w sprintach już nikt mi nie kazał zwalniać. Fajnie było biegać przez płotki. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Wywróciłem się nawet raz, ale nic mi się nie stało i spróbowałem znowu. No i wtedy już się nie wywróciłem – opowiadał.

Sportową gwiazdą całego zamieszania był Marcin Jędrusiński. Swego czasu świetny sprinter, medalista mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 m. Zagadnęliśmy go o przyszłość polskiego sprintu. Miał przecież okazje przyjrzeć się dość licznej czeladce. – Nasze dzieci, co oczywiste, nie są mniej utalentowane niż dzieci z innych krajów. Wpadło mi w oko kilkanaście twarzy. Dziewczynki i chłopcy. Bez mikroskopu widać, że kapitalnie uzdolnieni ruchowo. Powiem jednak to, co pewnie mówi wielu. W naszych czasach problemem jest przekonanie tych zdolnych, żeby chciało im się trenować, żeby bieganie było dla nich pasją i żeby nie przegrywało z komputerami, konsolami i Facebookiem. Dobrze, że było tu dziś sporo dzieciaków z małych miejscowości. Im naprawdę chce się bardziej i trzymam kciuki, żeby któryś z wypatrzonych przeze mnie smyków – tak jak kiedyś ja – przywiózł medal z międzynarodowej imprezy mistrzowskiej – podsumował.

Łódź

SportGeneracja, łódź, biegi

W poniedziałek we Wrocławiu, we wtorek 14 czerwca można nas było spotkać w Łodzi. Nas, czyli pozytywną kilkusetosobową dzieciarnię i dużo węższe grono organizatorów. Wszystko się udało. Jak zwykle. Przecież nie zawsze musimy być skromni. Dobrym zwyczajem imprez SportGeneracji są zacni goście. To z reguły byli sportowcy i to sportowcy wybitni. Takim jest bez wątpienia Artur Partyka. Przez wiele lat związany z Łodzią, chętnie przyjął nasze zaproszenie. – Jestem już w takim wieku, że dzieciaki rzadko wiedzą, czym się zajmowałem, na szczęście rodzice jeszcze mnie pamiętają – zaczął wicemistrz olimpijski w skoku wzwyż z igrzysk w Atlancie. Oczywiście skorzystaliśmy z jego lekkoatletycznej wiedzy i podpytaliśmy o wrażenia z młodzieżowej rywalizacji. – Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem profesjonalnego przebiegu sztafet. Dzieciaki przekazywały sobie pałeczkę jak biegowi wyjadacze. Musieli to wcześniej ćwiczyć. Nie widzę innej możliwości. Jestem pod wrażeniem rozmachu towarzyszącemu SportGeneracji. Tysiące dzieciaków w całej Polsce mają kontakt z moją ukochaną lekkoatletyką. Z tego ziarna będzie chleb. Ukłony dla moich przyjaciół, Pawła Januszewskiego i Sebastiana Chmary. Oni to wszystko wymyślili, oni organizują i to im należą się brawa – zakończył.

Partyka mówił, że nasze spotkania to inwestycja w polską lekkoatletykę. Gdyby przyjrzeć się popisom Dawida Ałaszewskiego ze szkoły w podłódzkich Gorzkowicach, to rzeczywiście można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z nie byle jakim talentem. Chłopak wygrał w cuglach wszystkie konkurencje indywidualne, ale o karierze na bieżni na razie nie myśli. – Uwielbiam się ścigać, ale i grać w piłkę, w tenisa czy pływać. W ogóle prawie wszystkie sporty lubię. Tata mnie uczy różnych dyscyplin. Nie wiem, czy będę sportowcem, może i chciałbym, ale czy biegaczem czy piłkarzem albo pływakiem, to już naprawdę nie mam pojęcia – stwierdził.

Relacjonując dotychczasowe imprezy, a to już ósma w ostatni czasie, nie wspomnieliśmy o ważnej postaci, bez której ciężko byłoby nam utrzymać w ryzach małoletnie towarzystwo. To Agnieszka Szałkowska, aktorka teatru WyMyWaMy. W przerwach między kolejnymi biegami zabawia dzieciaki ze sceny. Jeżeli ktoś myśli, że to proste, niech wpadnie do nas choćby raz. – Młodzi ludzie to wyjątkowo wymagająca publika. Myślę o koncentracji. Trzeba uwijać się jak w ukropie, wymyślać co rusz nowe zadania, konkursy, żeby dzieci się nie nudziły. Przede wszystkim mają się tu bawić sportem, a ja próbuję przemycić trochę doznań kulturalnych. Z różnym skutkiem – żartowała.

Skromna ta pani Agnieszka, my wiemy najlepiej, że dzieciaki ją uwielbiają i trudno nam sobie wyobrazić, co zrobilibyśmy bez jej scenicznych popisów.

Warszawa

SportGeneracja, warszawa, biegi, dzieci

Ależ ten czas leci. W naszym przypadku biegnie. Ani się obejrzeliśmy i 15 czerwca zakończyliśmy letnią edycję SportGeneracji. Zakończyliśmy z przytupem i rekordem frekwencji w Warszawie. Dziś razem z nami było ponad 1200 dzieci ze stolicy i okolic.

Wrzawę z lekkoatletycznego stadionu AWF-u było słychać zaraz po przekroczeniu bramy uczelni. Im bliżej bieżni, tym rejwach był większy. Nic dziwnego. Jeden start gonił drugi, na scenie bez przerwy coś się działo. Konferansjerzy starali się zapanować nad dziećmi i między biegami w ciekawy sposób organizować im czas. Udało się. Najbardziej podobały się pokazy taneczne odważnych i uzdolnionych dziewczynek.

Biegano jak zwykle w Waterr Runie, w sprintach, sztafetach i na 200 metrów. No i ten ostatni dystans wzięliśmy na tapet, rozmawiając z 11-letnim Karolem Stankiewiczem. Rozmowa miała niespodziewany finał:

- Karol biegasz tylko na takich imprezach?
- Nie tylko.
- Kiedy jeszcze.
- Czasami do szkoły, gdy za późno wyjdę z domu i boję się, że się spóźnię.
- To wtedy musisz biegać z plecakiem.
- Tak, trochę mi przeszkadza.
- Daleko masz do szkoły?
- Daleko, dlatego lubię dłuższe biegi.
- Pewnie dlatego wybrałeś start na 200 metrów
- No właśnie dlatego.
- To pewnie świetnie wypadłeś, które miejsce zająłeś?
- Przedostatnie.

Tak to właśnie bywa na imprezach SportGeneracji. Nudy nie ma. Uśmiać też się można, a najważniejsze jest to, że dzieciaki się ruszają. Potwierdza to jeden z organizatorów, Grzegorz Jarek. – Sport Generacja ma między innymi pokazać dzieciom, czym jest sportowa rywalizacja. Rywalizacja zdrowa, rzecz jasna. Wszyscy dostają medale, nie ma przegranych, ale z drugiej strony dzieciaki wiedzą, że ktoś biega od nich szybciej albo wolniej. Ci wolniejsi będą chcieli się poprawić, ci lepsi nie dać się dogonić. Na to liczymy i w dalszej perspektywie wierzymy, że część z nich zajmie się sportem, choćby amatorsko. Trenerskim okiem stwierdzam zaś po raz kolejny, że polskie dzieci mają mnóstwo sportowego talentu i obalam mit, że jadłospis większości składa się z chipsów i przesłodzonych napojów – zakończył.

My też kończymy, czy raczej robimy wakacyjną przerwę. Kolejne imprezy pod szyldem SportGeneracji we wrześniu!

Krzysztof Łoniewski
Dziennikarz programu III Polskiego Radia

loaderek.gifoverlay.png